Izrael w trzy dni

Zmywając z butów resztki pustynnego piasku, a właściwie drobnych kamyków, myślami wracam do krótkiej, ale niezwykłej podróży do Izraela, która trwała tylko trzy dni. Uznałam nawet, że należy napisać o niej artykuł, aby wspomnienia zatrzymać na dłużej i jednocześnie przekazać kilka cennych informacji na temat samodzielnej organizacji podróży do tego kraju.

Jerozolima
Jerozolima

Bezpieczeństwo w Izraelu – czy trzeba się bać?

Zazwyczaj podróż do Izraela kojarzy się z niebezpieczeństwem z powodu konfliktów i podziałów, które wpisały się w te tereny. Kilka dni przed naszą podróżą, w której uczestniczyłam ja i mój Mąż w grudniu 2018 roku, pojawiły się informacje o zamieszkach w Strefie Gazy. Ponadto MSZ wydał komunikat dla podróżujących, w którym odradza podróże, które nie są konieczne do strefy A (w tym do Betlejem), a także o zachowaniu szczególnej ostrożności w aglomeracjach miejskich, w tym na Starym Mieście w Jerozolimie. Po przeczytaniu tego komunikatu, zaczęłam mieć obawy, czy taki wyjazd dobrze się dla nas skończy. Wiele naczytałam się również o kontrolach granicznych, ale o tym później.

Lotnisko Ovda
Lodnisko Ovda

Po przylocie na lotnisko w Ovdzie, znajdujące się w środku pustyni Negew, zostaliśmy powitani serdecznymi uśmiechami i otrzymaliśmy reklamówkę z broszurami i mapkami dotyczącymi Izraela (w tym również po polsku). Potwierdziło to informacje, że rząd Izraela mocno inwestuje w rozwój turystyki (podobno dopłaca także do lotów).

Najlepsza forma podróżowania

Wycieczkę do Izraela, podobnie jak wszystkie podróże, zorganizowaliśmy sami, czyli: wykupiliśmy lot linią Wizzair, noclegi przez Booking. Rozważaliśmy wynajęcie samochodu, ale ponieważ podróżujemy budżetowo i nie raz przekonaliśmy się, że przemieszczanie się komunikacją autobusową zazwyczaj jest bardzo wygodne, także i tym razem zrezygnowaliśmy z auta.

Jednak, ze względu na odległości od Eilatu w inne miejsca, takie jak Jerozolima i Morze Martwe, mieliśmy problem z zaplanowaniem trasy wycieczki, aby jak najpełniej wykorzystać 3 dni, które mieliśmy do zagospodarowania (właściwie lecieliśmy na 5 dni, ale pierwszy i ostatni upłynął w zasadzie na podróży).

Ostatecznie plan był taki, aby zaraz po przylocie pojechać do Eilatu, spędzić na miejscu 3 godziny, a następnie pojechać do Jerozolimy wieczornym autobusem. Następny dzień postanowiliśmy przeznaczyć w całości na zwiedzanie Jerozolimy, a kolejny spędzić nad Morzem Martwym i wieczorem udać się do Eilatu, gdzie zamierzaliśmy spędzić cały kolejny dzień, a następnego ranka pojechać na lotnisko.

Plan się udał, chociaż z małymi przygodami po drodze, ale o tym później.

Dzień pierwszy – Jerozolima, czyli miasto wielu kultur

Bardzo czekałam, aby zobaczyć to miasto, tak bardzo podzielone między różne religie i kultury. Miasto z jakże bogatą historią, które widziało wiele  – od czasów Dawida, przez podboje Aleksandra Wielkiego, czasy króla Heroda, okres rzymski, spotkanie kultur średniowiecznej Europy i Bliskiego Wschodu. Odbijana kolejno przez Turków i Egipcjan, następnie pod rządami Brytyjczyków, a ostatnio opanowana wojnami o państwo żydowskie. Trudno ogarnąć to wszystko i odnieść do wielu zabytków, które znajdują się w mieście.

Jerozolima
Jerozolima

Jeden dzień wystarczy, aby zwiedzić starówkę i najważniejsze punkty Jerozolimy. Punktem początkowym była dla nas Brama Jafy, z której udaliśmy się do dzielnicy chrześcijańskiej i Bazyliki Grobu Pańskiego. Tutaj po raz pierwszy zaskoczyło nas podejście turystów do miejsc dla wielu świętych. Na Golgocie, która nie była górą, jak się powszechnie uważa, ustawiła się kolejka do Krzyża i można było zobaczyć sceny robienia selfie na tle Matki Boskiej Boleściwej… Trudno to opisać, więc może podsumuję, że z powodu tych tłumów, rozmów, gwaru, a także panującego przepychu, raczej nie da się skupić na kontemplacji najważniejszych dla chrześcijan miejsc, a nawet ciężko jest poczuć atmosferę świętości. Tutaj konieczna jest uwaga, że jeżeli ktoś planuje wejście do Grobu Pańskiego, to należy przyjść wcześnie rano lub wieczorem, aby uniknąć stania w ogromnej kolejce.

Po wyjściu z bazyliki, wróciliśmy w kierunku Dzielnicy Żydowskiej. Rzeczywiście, podział na dzielnice nie jest tylko „na papierze”, ale wyraźnie można odczuć przeniesienie się do innej kultury (inaczej wyglądający ludzie, inne przedmioty na bazarze). To właśnie najbardziej ujęło mnie w Jerozolimie, że obok siebie żyją tak różne kultury i każda broni swego dziedzictwa i wartości.

Następnym punktem naszej wędrówki po Jerozolimie była Ściana Płaczu, ale aby dostać się na jej teren, musieliśmy przejść przez bramki i pozwolić na prześwietlenie naszych plecaków. Atmosfera w tym miejscu również daleko odbiega od mojego wyobrażenia na ten temat. Ogólnie na placu był gwar i sporo ludzi.

Ściana Płaczu
Ściana Płaczu

Nieco bardziej „tajemniczym” miejscem okazało się Wzgórze Świątynne, do którego prowadziły kolejne bramki. Być może dlatego, że było tam znacznie mniej turystów, a wstęp dla nie-muzułmanów ograniczony był wyłącznie do ok. 3 godzin w ciągu dnia. Mimo, że Żydzi omijają symbol Jerozolimy, jaką jest Kopuła Skały, to jednak jest to jeden z ciekawszych obiektów architektonicznych w tym miejscu.

Kopuła Skały
Kopuła Skały

Ciekawostką jest Brama Złota, która podobno została zamurowana, aby uniemożliwić nie-muzułmanom wstęp na Wzgórze Świątynne, z kolei chrześcijanie wierzą, że Jezus wjechał przez nią do miasta w Niedzielę Palmową, natomiast żydzi oczekują, że przejdzie przez nią Mesjasz. Taka jest właśnie cała Jerozolima – pełna wielu znaczeń i interpretacji. Może właśnie dlatego tak trudno jest poczuć atmosferę świętości w tym mieście.

Następnym etapem zwiedzania Jerozolimy była Góra Oliwna. Po drodze na wzniesienie, ciekawym punktem jest Ogrójec, z kilkusetletnimi drzewami oliwnymi. Warto wejść wyżej ze względu na ładny widok na Stare Miasto i cmentarze u jego stóp oraz na zboczu góry.

Góra Oliwna to był ostatni punkt naszego zwiedzania. Wracaliśmy nocą, w klimacie wąskich uliczek i nieustającego handlu. W tym miejscu chciałabym podkreślić, że handlarze nie są zbyt natarczywi i ogólnie bardzo uprzejmi. Z resztą, w Izraelu spotkaliśmy wiele razy bardzo pomocnych i życzliwie nastawionych ludzi.

Dzień drugi – Morze Martwe i obowiązkowa kąpiel

Mieliśmy nie mały kłopot, żeby jak najlepiej wykorzystać jeden dzień na zwiedzanie Morza Martwego i okolic. Przydałby się samochód, ponieważ jest kilka punktów, do których trudno dojechać autobusem, chociaż warto podkreślić, że autobusy docierają wszędzie. Pierwszym z tych punktów jest twierdza Masada. Autobus dojeżdża pod samą kolejkę, ale stwierdziliśmy, że jednak potem będziemy mieć kłopot, aby wyrobić się w czasie i „zaliczyć” bardzo ważny punkt, czyli wykąpać się w Morzu Martwym.

Morze Martwe - Ein Bokek
Morze Martwe – Ein Bokek

Po drodze minęliśmy kibuc Ein Gedi, wjazd do rezerwatu przyrodniczego oraz opustoszałe dawne plaże. Także z tych punktów musieliśmy zrezygnować na rzecz miejscowości, do której jechaliśmy, czyli Ein Bokek. To tam warto skorzystać z bezpłatnej plaży i wejść do niewiarygodnie słonej wody. Tego nie da się opisać, to trzeba przeżyć! Woda unosi do góry, pozwala się zrelaksować leżeniem na powierzchni. Pozycja pionowa też jest ciekawa, ponieważ w miejscu, gdzie nie ma gruntu, można poczuć się jak spławik w wodzie. Bardzo ciekawe doświadczenie.

Po tej relaksacji czekała nas niemiła przygoda, ponieważ kierowca pierwszego z dwóch autobusów, którymi mogliśmy dostać się do Eilatu, nie zabrał nas ze względu na brak miejsc. Okazało się, że należało zakupić  bilety wcześniej, na centralnej stacji autobusowej w Jerozolimie. Opracowując plan B, a nawet C, czekaliśmy na kolejny autobus, z nadzieją, że kierowca zlituje się i nas zabierze. Na szczęście udało się i późną nocą dotarliśmy do Eilatu.

Dzień trzeci – Eilat i spacer po pustyni

Ostatni dzień, jaki mieliśmy do dyspozycji w Izraelu, postanowiliśmy spędzić na odpoczynku i podziwianiu okolicznych krajobrazów. Bardzo przydatna okazała się wizyta w Biurze Informacji Turystycznej w Eilacie.  Rozważaliśmy pojechanie autobusem do Timna Park, ale sympatyczna dziewczyna odradziła nam tę wycieczkę, ze względu na trudności w skoordynowaniu transportu powrotnego i poruszaniu się po parku. Do końca nas nie przekonała, ale uznaliśmy, że jednak skorzystamy z propozycji innej trasy – wyjechania autobusem nr 15 z Eilatu w kierunku granicy z Egiptem – aby stamtąd pójść szlakiem na górę Tzfachot. Zdecydowanie warto było się tam wybrać. Krajobraz wokół pustynny i surowy, wejście nie nastręczało wielu trudności, ale pozwoliło wyobrazić sobie, że latem upał na pewno jest trudny do zniesienia .

Pustynia Negew
Pustynia Negew

Widok z góry odbiega znacznie od naszych dotychczasowych doświadczeń. Brak jakichkolwiek drzew, wokół tylko bezkres kamienistej pustyni. Po jednej stronie widać Egipt, naprzeciwko Jordanię, a po drugiej Eilat. Zejście z góry było o wiele trudniejsze. Na dole dalsza część atrakcji – plaża Morza Czerwonego z rezerwatem raf koralowych. Nie skorzystaliśmy z możliwości kąpieli z powodu wiatru, ale sądzę, że na pewno warto. Do Eilatu wróciliśmy piechotą dość przyjemną ok. 8-kilometrową trasą wzdłuż głównej ulicy. Ufff, tego dnia zrobiliśmy piechotą około 30 kilometrów!

Eilat nocą
Eilat nocą

Nasza wycieczka zakończyła się kolejnego dnia rano. Jadąc na lotnisko, przejeżdżaliśmy wzdłuż granicy z Egiptem przyglądając się ciągnącym w nieskończoność płotom oddzielającym dwa niegdyś zwaśnione narody.

Poniżej przedstawię kilka przydatnych informacji.

Praktyczne informacje

  • Podróżowanie autobusem po Izraelu jest w miarę komfortowe. Autobusy państwowe Egged docierają naprawdę wszędzie. Warto jednak kupić wcześniej bilety. Kasy znajdują się na Centralnych Stacjach Autobusowych w większych miastach. W pozostałych miejscach bilety kupuje się u kierowcy, dlatego może być problem z dostępnością miejsc – to dotyczy raczej dalszych tras (np. Jerozolima – Eilat).
  • Warto przemyśleć charakter ubioru, zwłaszcza na czas zwiedzania Jerozolimy. Mężczyźni powinni założyć długie spodnie, a kobiety najlepiej, aby miały na sobie spódnicę zakrywającą kolana i koniecznie długi rękaw.
  • Zwiedzanie Bazyliki Grobu Pańskiego w Jerozolimie najlepiej zaplanować wcześnie rano lub późnym wieczorem, ponieważ w innych godzinach są ogromne kolejki.
  • Nie warto bać się kontroli lotniskowej – rzeczywiście wygląda ona inaczej jak w wielu krajach, jest zadawanych więcej pytań, ale widać, że służy to bezpieczeństwu, a nie uprzykrzaniu komukolwiek życia. Przy wyjeździe, faktycznie kontrola jest bardzie drobiazgowa i niektórzy są kierowani na dokładne przeszukanie plecaków. Nie warto więc kupować ani zabierać ze sobą żadnych dodatkowych rzeczy, poza ubraniami i niezbędnymi rzeczami osobistymi.
  • Na pewno przydaje się przewodnik, zwłaszcza podczas zwiedzania Jerozolimy, ponieważ można łatwo przeoczyć ważne miejsca. Ja korzystałam z pozycji Pascal „Izrael. Praktyczny przewodnik” A.Dylewskiego.
  • Od strony kulinarnej polecam spróbowania falafela oraz hummusu.

Czy warto wybrać się do Izraela na trzy dni?

Oczywiście, że warto. Trzeba jednak ustalić priorytety – czy chcemy wyłącznie relaksować się nad morzem w Eilacie, gdzie lato trwa cały rok, czy dodatkowo zamierzamy zwiedzić historyczne miejsca. W związku z aktualną sytuacją polityczną, nie wszędzie warto jechać ze względów bezpieczeństwa, np. do Betlejem, które znajduje się na terenie Autonomii Palestyńskiej, czy w rejony granicy z Syrią. Mam nadzieję, że kiedyś uda się nam zobaczyć również te miejsca.