Miód nawłociowy – jesienny przysmak

Znów ogarnia mnie niesamowite uczucie satysfakcji z tego, że wyprodukowaliśmy coś sami –  tym razem mamy własny miód nawłociowy. Tak, wiem że zasadniczą pracę w tym przypadku wykonały pszczoły, ale jednak nie można pominąć roli pszczelarzy, którzy pomogli przygotować rodziny do ciężkiej pracy.

miód nawłociowy

Nawłoć jest to roślina o intensywnie żółtych kwiatach, bardzo powszechna na nieużytkach. Trudność w pozyskaniu z niej miodu wynika głównie z tego, że kwitnie i najintensywniej nektaruje jesienią. Jest to okres, w którym trwają przygotowania do zimy i powinno się pszczoły dokarmiać, a nie zabierać im miód, więc dla początkujących pszczelarzy jest to trudne.

 miód nawłociowy

W podwarszawskich miejscowościach, na osiedlach, gdzie rolnictwo zanika, nawłoci rośnie bardzo dużo. Z punktu widzenia pszczelarstwa, to dobrze, ale generalnie roślina nie jest pożyteczna, ponieważ jest bardzo ekspansywna, nie pozwala rosnąć innym gatunkom, co nie sprzyja bioróżnorodności. Cóż…jeżeli jednak już rośnie, to korzystajmy!

Miód nawłociowy – właściwości

Miód nawłociowy ma piękny jasnożółty kolor i intensywny, kwiatowy zapach. Ma właściwości bakteriobójcze, ale działa zwłaszcza bardzo korzystnie na układ moczowy i podobno pomaga na stres i zmęczenie (sprawdzimy). Ma też podobno dużo rutyny i kwertycyny (cokolwiek to znaczy), które poprawiają ukrwienie nerek, a także żył kończyn dolnych.

miód nawłociowy

Obawialiśmy się o zawartość wody w naszym miodzie. Mimo że odbierany był zgodnie ze sztuką, czyli w momencie, kiedy pszczoły zasklepiły go (pokryły cienką warstwą wosku) w ponad ⅔, to jednak wydawał się dość rzadki. Zmierzyliśmy zawartość wody, w obawie, że może on ulec fermentacji i okazało się, że wynosi 18%, więc bardzo dobrze (maksymalnie dopuszcza się 20% wody).

Miód rozszedł się momentalnie, głównie wśród rodziny i znajomych. Przygotowania do zimy trwają, oby przyszły rok był jeszcze bardziej udany!